
Gdy nie jest zbyt mroźno, ale na tyle zimno, że dach oszronieje w nocy, a rano przyjdzie słońce, szron mimo mrozu topnieje. Ale tylko tam, gdzie dach jest odkryty i wystawiony bezpośrednio na działanie promieni słonecznych. Obszar zasłonięty przed słońcem jakimś kominem albo wieżą pozostaje oszroniony. Słońce porusza się, a wraz z nim coraz większa powierzchnia dachu jest oświetlona i staje się wolna od szronu. Centymetr po centymetrze kolejne nowonasłonecznione pasy dachu są najpierw otulone roztapiającym powolutku lód światłem, potem pokryte jego pozostałościami w formie wody, która przy dalszym ogrzewaniu wyparowuje i pozostawia wolność. Dach eksponujący swoją dachowość w pełni.
Część oszroniona nie wie, jak blisko jest oczyszczające słońce. Trwa w zamrożeniu.
Gdy słońce dotrze, ta część zaczyna topnieć, płakać i nie wie, że niedługo łzy wyschną.
Ty nie musisz trwać w zamrożeniu. Możesz szukać aktywnie światła, bo ono jest bliżej niż myślisz. Nawet gdy jest bardzo mroźno. Może zwyczajnie coś ci je zasłania?
A droga z zamrożenia do twojej pełni może prowadzić przez łzy.
