

Prószy śnieg. Delikatnie, tu i ówdzie padają płatki na ziemię. Rozpuszczają się od razu.
Niektórzy w ogóle nie zauważają delikatnych gwiazdek, bo spieszą się do swoich spraw, odhaczają w głowach listę zakupów, planują co będą robić za godzinę, za dzień, za tydzień, za rok, martwią się albo planują…
Inni uśmiechają się do białych płatków pozwalając im osiąść na swojej dłoni, patrzą jak cudownie idealne gwiazdki rozpływają się w idealną kroplę, kolejnym płatkom dają lądowisko na swojej twarzy, albo nawet – wierząc że nikt nie patrzy – na swoim języku.
Jeszcze inni przygotowują się na najgorsze – śnieg oznacza przyszłe roztopy, a roztopy oznaczają powódź, więc pierwszy śnieg witają wymianą worków przeciwpowodziowych. Zeszłoroczne worki były już szarobure , z żółtymi plamami, porozrywane… nowe wyglądają niczym zaspy świeżego śniegu niewinną bielą połyskując wzdłuż drogi.
A śniegu nie obchodzi czy i jak go interpretują, czy go ignorują, czy zachwyca, czy przeraża, czy psuje komuś wygładzoną fryzurę i makijaż, czy każe komuś zlepiać kulki, czy budzi czyjeś wspomnienia i czy one są złe czy dobre, czy zmienia ulicę w ślizgawkę… śnieg po prostu UNOSI SIĘ w powietrzu, POZWALA porywać się podmuchom wiatru, PODDAJE SIĘ grawitacji, PRZYJMUJE pełną zależność od temperatury powietrza i tego, na co upadnie. Jedno wiadomo na pewno – wcześniej czy później się roztopi.